I znów przychodzi ciągle poniewierany Bóg. Przychodzi w głosie proroków, w świadectwie świętych, w spracowanych rękach Ojca i w przytuleniu Matki. Przychodzi w zrozumieniu i akceptacji, w dawanych szansach, w powiewie radości i porannym uśmiechu. A myśmy go utożsamili z zaakceptowaną chorobą, z obmową, z nieudanym życiem i cierpieniem. Tak zbolały i cierpiący odważył się przyjść, przyjść jeszcze raz – jak człowiek do człowieka, jak Bóg do siebie. Przychodzi, bo chce związać nas wspólnym losem.
Zrodził się z Matki. A my pytamy, dlaczego dziecko? Może dlatego, że nie można od razu urodzić się dorosłym? Może nie chce jak inni bogowie wejść w sferę mitów i mitologii? Powiedz! Zechcesz go przyjąć, Boga przychodzącego, a wciąż obecnego?
W ten świąteczny czas, śpiewamy Wam wszystkim kolędę z Karczówki.
Wśród nocnej ciszy, głos się rozchodzi, wstańcie pasterze, Bóg się wam rodzi…